Artykuły

Polacy na zakupach

Kochane promocje

Absolutna Wyprzedaż. Promocja. Taniej nawet do 50%. Kup 3 sztuki, zapłać za 2. Kto z nas choć raz nie dał się złapać na tego typu slogany? Skoro jednak możemy zaoszczędzić całe 2 złote na każdym kilogramie fileta z kurczaka, to może warto jechać do hipermarketu na drugi koniec miasta i kupić od razu większą ilość. Z kilograma zrobi się kotlety, a pozostałe 9 kilogramów się zamrozi. Nic się nie zmarnuje. Z tą myślą zbieramy rodzinkę i na łeb, na szyję pędzimy do sklepu, w obawie, że nie daj Boże ktoś nam to drogocenne mięso wykupi. Szybszym krokiem udajemy się na dział mięsny, do którego wiedzie sznureczek ludzi oczekujących w kolejce. Dołączamy do tłumu oczekujących i modlimy się, żeby tylko coś dla nas zostało. W końcu po 40 minutach stania, udaje nam się dotrzeć do ekspedientki. Zamiast upragnionych dziesięciu kilogramów soczystego mięsa udaje nam się zastać zaledwie pięć, wiec bierzemy wszystko co zostało i klniemy pod nosem, że kto to widział, żeby tak się na jakąś głupią promocję rzucać. Jak zwierzęta jakieś.

Łowcy okazji

Jako naród jesteśmy nie tylko nieustraszonymi łowcami promocji, ale i naczelnymi krytykami. Uwielbiamy analizować co się opłaca, a co nie. Co jest za drogie, a co podejrzanie tanie. 3 zł za puszkę piwa? Kto to widział, żeby zwykłe piwo tyle kosztowało? 2,90 zł za puszkę? – Wezmę od razu czteropak! Idąc na zakupy z rodziną jesteśmy w stanie przeszukać wszystkie regały wzdłuż i wszerz, żeby tylko wytropić promocję życia. Czasami nawet nam się to udaje, szczególnie jeśli uda nam się trafić na dział z wyprzedażami i produktami o krótkiej przydatności do spożycia. Jeżeli tylko możemy kupić coś o połowę taniej, to z pewnością jest to bardzo dobry biznes. Cokolwiek. Nie musimy teraz tego potrzebować, ale może się przyda.

Dlaczego to wszystko tak drogo kosztuje?

Największe zmierzenie z rzeczywistością za każdym razem następuje, w momencie, kiedy kierujemy swoje kroki do kasy. Zaczynamy powoli zastanawiać się, jaką kwotę przyjdzie nam zapłacić za te wszystkie rzeczy, jakie w ciągu ostatnich dwóch godzin zdążyliśmy załadować do sklepowego wózka. Największe zdziwienie przychodzi zawsze w momencie, w którym kasjerka informuje nas o kwocie należności. Ale jak to 200 zł? Co tak drogo? Z ciężkim sercem płacimy, ale w głębi duszy przeklinamy zakupy i obiecujemy sobie, że już więcej nasza noga w tym miejscu nie postanie.